spokoju- przytaknął Kuryłło. Wtem wystający spod koca ogon - poruszył się. W lewo, a później w prawo. Sebastian zamerdał ogonem, drgnął pod kocem i po chwili zaczął spod niego wypełzać jak długa liszka.<br>Byliśmy tak zdumieni, że nikt z nas nie powiedział ani słowa. W napięciu i ciszy oglądaliśmy to zmartwychwstanie.<br>Pies wylazł spod koca, przeciągnął się, ziewnął, wysunął z pyska czerwony język i oblizał nim swój czarny. nos.<br>- Przecież ten pies żyje! - wykrzyknął wreszcie doktor. Tell z dezaprobatą pokiwał głową.<br>- Oj,, tato, tato. Przecież widać, że on żyje. Sądziłem, że jako lekarz powinieneś stwierdzić to wcześniej od nas...<br>- Nie jestem weterynarzem