w progu. Oczy jego musiały oswoić się z mrokiem, by mógł zobaczyć siedzącego <br>na niskiej ławeczce mężczyznę z twarzą ukrytą w dłoniach. Tamten drgnął, wyrwany <br>ze swych rozmyślań nagłym trzaskiem drzwi. Podniósł głowę wysoko, za wysoko, <br>z wysuniętą naprzód brodą, charakterystycznym ruchem ślepca. Dłoń macając szukała <br>oparcia. <br> - Kto tu? - zapytał.<br> Piotr gestem nakazał Markowi, by się cofnął i został przed drzwiami. Powiedział:<br> - To ja, Pawle, Kefas... - Nie chciał nigdy nazywać się inaczej. Tak go nazwał <br>Pan, odrzuciwszy imię Szymon w mrok zapomnienia. Szymon - to było wszystko <br>tamto: tchórzostwo na wzburzonym morzu, po którym Pan mu pozwolił chodzić, zuchwałe <br>nauki <br>dawane Nauczycielowi