Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Baśnie i poematy
Lata powstania: 1945-1948
tych słów uważnie słuchał,
Po czym rzekł zdejmując z ucha
Swój kapelusz zawadiacki:
- Umiem piec ze śniegu placki.
Mam do tego obok, w lasku,
Piec własnego wynalazku.
Kto dostarczy kupę śniegu
I dorzuci mi do tego
Połeć sadła lub słoniny,
Ten w niespełna pół godziny
Prosto z pieca na śniadanie
Placków tłustych niesłychanie
Pełny taki wór dostanie.

Mówiąc to potrząsnął worem,
Że aż z wora nad otworem
Buchnął, mile łechcąc w chrapach,
Pieczonego ciasta zapach.
Zaś Witalis prawił dalej:

- Mnie bynajmniej się nie pali,
Takie placki stale jadam,
Ale sobie trud ten zadam,
By wyżywić was do wiosny,
Bo wasz wygląd
tych słów uważnie słuchał,<br>Po czym rzekł zdejmując z ucha<br>Swój kapelusz zawadiacki:<br>- Umiem piec ze śniegu placki.<br>Mam do tego obok, w lasku,<br>Piec własnego wynalazku.<br>Kto dostarczy kupę śniegu<br>I dorzuci mi do tego<br>Połeć sadła lub słoniny,<br>Ten w niespełna pół godziny<br>Prosto z pieca na śniadanie<br>Placków tłustych niesłychanie<br>Pełny taki wór dostanie.<br><br>Mówiąc to potrząsnął worem,<br>Że aż z wora nad otworem<br>Buchnął, mile łechcąc w chrapach,<br>Pieczonego ciasta zapach.<br>Zaś Witalis prawił dalej:<br><br>- Mnie bynajmniej się nie pali,<br>Takie placki stale jadam,<br>Ale sobie trud ten zadam,<br>By wyżywić was do wiosny,<br>Bo wasz wygląd
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego