Zarzuca ramię rannego na swoją szyję i trzymając go obu rękami za dłoń dźwiga się z klęczek. Idzie chwiejnie naprzód. Dźwiga Kolumba, ucieka z nim przed tym strasznym, powtarzającym się krzykiem. Wie, że tam zostawiła bez pomocy Dębowego, że ucieka od jego milczącej, bladej twarzy, którą już kryje cieknący nurt. Plącze się w jakichś rękach rozrzuconych na powierzchni bryi. Chce krzyczeć, ale nie ma sił. Przed nią jaśniejsze miejsce.<br>- Cisza: właz! Niemcy!<br>Łapie przez moment świeższe powietrze, które działa jak łyk spirytusu. Przez moment dotyka ręką prowadzących ku górze klamer, jakby chciała wyjść tu, do wroga, byle uciec z otchłani.<br>"Co ja