stokrotkami.<br><br>Któregoś listopadowego wieczoru matka w końcu zadecydowała, że pójdę do szkoły muzycznej. W pokoju zapadła głęboka cisza, którą przerwał piskliwy dźwięk z radia, lakoniczna informacja o czwartym stopniu zasilania gazem ziemnym wysokooktanowym, wreszcie hymn państwowy. Na wypukłym jak mydło ekranie neptuna pojawił się świetlisty punkt, w którym znikało wszystko. Pochłonął spikerkę, program dnia, planszę z zegarem, przyciemnione światło naszego pokoju. <br>Matka dodała, że słuch mam lepszy od siostry Julii, a Julia ukończyła przecież szkołę muzyczną z bardzo dobrymi wynikami, oczywiście dobry słuch o niczym jeszcze nie świadczy, właściwie nawet przeszkadza, bo od ucznia obdarzonego wyjątkowym słuchem wymaga się więcej, ale