Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
modliła. Ojciec uściskał ją serdecznie, tak samo jak nas.

Rozległ się pierwszy, potem drugi, potem trzeci dzwonek.

Jakiś spóźniony pasażer wskoczył do wagonu w biegu. Po peronie podtrzymując szablę lewą ręką przemknął rudobrody żandarm. Mgła szybko pochłonęła postacie ojca i Gawriły, ale matka długo jeszcze machała przez okno białą chusteczką...

Poczynając od Rieżycy wszystko było nieznane i nowe. Zatrzymywaliśmy się na stacjach większych od Nowych Sokolników, zostawialiśmy za sobą miasta o nieznanych nazwach i za każdym razem, kiedy pociąg stawał, byłem pewny, że to już Warszawa. Ale jechaliśmy coraz dalej i dalej mijały nas transporty wojska, powodując długie postoje naszego pociągu
modliła. Ojciec uściskał ją serdecznie, tak samo jak nas.<br><br>Rozległ się pierwszy, potem drugi, potem trzeci dzwonek.<br><br>Jakiś spóźniony pasażer wskoczył do wagonu w biegu. Po peronie podtrzymując szablę lewą ręką przemknął rudobrody żandarm. Mgła szybko pochłonęła postacie ojca i Gawriły, ale matka długo jeszcze machała przez okno białą chusteczką...<br><br>Poczynając od Rieżycy wszystko było nieznane i nowe. Zatrzymywaliśmy się na stacjach większych od Nowych Sokolników, zostawialiśmy za sobą miasta o nieznanych nazwach i za każdym razem, kiedy pociąg stawał, byłem pewny, że to już Warszawa. Ale jechaliśmy coraz dalej i dalej mijały nas transporty wojska, powodując długie postoje naszego pociągu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego