słabi, o dymnym poranku, w tumanie mgły. Ogiery, ledwie widoczne, ciemne grzbiety podobne do łodzi, zdawały się płynąć, rżenie żałosne niosło się nad rzeką. I żadna później kobieta nie mogła już im dać rozkoszy, jaką przeżyli. Przebierali w dziewczynach, żenili się w końcu, ale nigdy nie byli szczęśliwi w miłości...<br>Podpatrywał, jak blaski błyskawic spływały jej z ramion, podobne do świetlistych chust... Odwróciła się nagle, zgadując jego obecność, spostrzegła, że jest ubrany, i zawstydziła się nagości, odwiecznym gestem skrzyżowanych rąk próbowała piersi zasłonić. Ale zaraz się zuchwale roześmiała, przeczesała palcami wzburzone włosy, które dźwignęły się, gdy zdejmowała sukienkę, i podeszła do