Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Ci, co jej szukają, przeważnie nie znajdują... A ci, którym nie zależy... Piotrusiu! Poplamiłeś bluzkę... Nie będę mogła tego doprać!

Złapała go z tyłu za majteczki i podniosła do góry ja szczenię.

- Dosyć już tego! Jazda do kuchni! Adasiu, przepraszam cię, ale muszę się nimi zająć... Kiedy masz następny egzamin?

- Pojutrze...

- To wpadnij znowu... Do widzenia... Pawlik, słyszałeś, co powiedziałam?

Wyprowadziła chłopców do kuchni. Zostałem w pokoju sam. Wziąłem jedną z nadgryzionych przez Kazię czekoladek i wyszedłem zatrzaskując za sobą drzwi.

Po egzaminie piśmiennym z matematyki znowu poszedłem do Kazi. Po drodze od ulicznej kwiaciarki kupiłem pęczek konwalii. Zadzwoniłem raz, drugi
Ci, co jej szukają, przeważnie nie znajdują... A ci, którym nie zależy... Piotrusiu! Poplamiłeś bluzkę... Nie będę mogła tego doprać!<br><br>Złapała go z tyłu za majteczki i podniosła do góry ja szczenię.<br><br>- Dosyć już tego! Jazda do kuchni! Adasiu, przepraszam cię, ale muszę się nimi zająć... Kiedy masz następny egzamin?<br><br>- Pojutrze...<br><br>- To wpadnij znowu... Do widzenia... Pawlik, słyszałeś, co powiedziałam?<br><br>Wyprowadziła chłopców do kuchni. Zostałem w pokoju sam. Wziąłem jedną z nadgryzionych przez Kazię czekoladek i wyszedłem zatrzaskując za sobą drzwi.<br><br>Po egzaminie piśmiennym z matematyki znowu poszedłem do Kazi. Po drodze od ulicznej kwiaciarki kupiłem pęczek konwalii. Zadzwoniłem raz, drugi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego