Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
dzieci - dodała, a to już było przesadą, gdyż garderoba chłopca składała się właśnie z tego, co miał na sobie.
- Dzień dobry - dygnęła Puciałłówna. Polek wstał z podłogi i jął kręcić gorączkowo frędzel starej kapy, którą było przykryte łóżko.
- No, powiedz dzień dobry - przynaglała Babka.
- Dzień dobry.
- Chcę odrobić lekcje z Polkiem - mówiła światowym tonem Puciałłówna. - On tak wszystko dobrze umie.
- Kto? Polek?
- Tak.
- Ten hultaj przeklę... Co to ja chciałam powiedzieć. No to uczcie się, dzieci. Tylko, Polek, pamiętaj, że o czwartej musisz pójść, wiesz? W ten zawoalowany sposób Babka przypominała, że trzeba zmienić Dziadzię, który cały dzień pasł krowy. Zostali
dzieci - dodała, a to już było przesadą, gdyż garderoba chłopca składała się właśnie z tego, co miał na sobie.<br>- Dzień dobry - dygnęła Puciałłówna. Polek wstał z podłogi i jął kręcić gorączkowo frędzel starej kapy, którą było przykryte łóżko.<br>- No, powiedz dzień dobry - przynaglała Babka.<br>- Dzień dobry.<br>- Chcę odrobić lekcje z Polkiem - mówiła światowym tonem Puciałłówna. - On tak wszystko dobrze umie.<br>- Kto? Polek?<br>- Tak.<br>- Ten hultaj przeklę... Co to ja chciałam powiedzieć. No to uczcie się, dzieci. Tylko, Polek, pamiętaj, że o czwartej musisz pójść, wiesz? W ten zawoalowany sposób Babka przypominała, że trzeba zmienić Dziadzię, który cały dzień pasł krowy. Zostali
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego