pobliżu dziką awanturą. I oto za ludźmi, nie wierząc własnym oczom, ujrzałam Thorstena we własnej osobie, żywego, zdrowego, na własnych nogach, w nieco tylko podniszczonej odzieży.<br>Rozepchnęłam policjantów i dopadłam Alicji.<br>- Uspokój się! Wyjdź stąd! - wrzasnęłam, usiłując wywlec ją z powrotem. - Przestań opłakiwać obcych ludzi, dosyć masz swoich! Thorsten żyje!!!<br>Półprzytomna ze zdenerwowania i rozpaczy Alicja porzuciła zdobywany ambulans i rzuciła się na Thorstena. Thorsten pozwalał się obmacywać, obcałowywać i ściskać, równocześnie wykrzykując coś po duńsku z wielkim przejęciem. Lekarze i policja, nie kryjąc głębokiego niezadowolenia, wszelkimi siłami starali się wydrzeć go Alicji i wepchnąć z powrotem do sanitarki. Istny cud