końca, od osób mniej ważnych. Był to błąd. <br>- Na Boga - westchnął bardzo głośno - Adela tam jest! Tak, na mą duszę... Na trybunie!<br>- Która to? <br>- Ta w zielonej sukni... Pod baldachimem... Obok...<br>- Obok samego księcia Jana - nie przegapił Szarlej. - Rzeczywiście, piękność. Cóż, Reinmarze, gustu gratuluję. Znajomości kobiecej duszy pogratulować nie mogę. Potwierdza się, oj, potwierdza mój pogląd, że poronionym pomysłem była nasza ziębicka odyseja. <br>- To nie jest tak - zapewnił sam siebie Reynevan. - To nie może być tak... Ona... Ona jest więźniem...<br>- Czyim, zastanówmy się? - Szarlej osłonił oczy dłonią. - Obok księcia siedzi Jan von Biberstein, pan na zamku Stolz, za Bibersteinem leciwa niewiasta, której