waszej mowie, nawet kiedy rano opuści ten dom.<br>Widział krople potu na czole Pereiry, żółtą ślepą ścianę podwórza przeciętą ukośnym cieniem. Wielkie blaszane kubły wydawały cierpką woń fermentujących łupin, spod wieka furkotały wielkie, skrzydlate karaluchy.<br>Zlany wodą beton wysychał plamami, Istvan czuł mdlącą, słodkawą woń odchodów z otwartych rowów ściekowych. Powolne gardłowe głosy rozlegały się za murem, z dala podzwaniały rowery, zbliżała się pora wyrojenia z pracy, godzina, kiedy szosą spływały gromady cyklistów, obejmujących się ramionami, leniwie depczących pedały.<br>- Czy mam usługiwać przy stole?<br>- Tak. Tylko umyj ręce, bo opierałeś je o ziemię - rozkazał i poszedł do swojego pokoju po Margit