Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
wzrokiem po ziemi, jakby liczył szyszki. Bo nie wie, jak zejść ze słów wysokich do spraw przyziemnych. Rozchylili ostatnie paprocie. Polak sprowadza motocykl po śliskim podszyciu. Już jadą, już pędzą, a słonko grzeje im kark. Od wód ruszonych wiatrem ciągnie słonym tatarakiem. Hans przymknie oczy i. . . wokół Pojezierze! Omija umocnienia. Pozdrawia ręką żołnierzy feldgrau maszerujących w stronę Gasthauzu.
Podrzuciło ich na mostku. Otworzył oczy. Leniwa struga. Rdza i tłuste kaczeńce. "Zaproszę go do Szubadki na dobry obiad, zakropiony". Na szosie minęły ich trzy autokary z polskimi żołnierzami. Miasteczko. Stanęli na czerwonym świetle. "Honor ojca mi uratował". I nie wiedział, skąd mu
wzrokiem po ziemi, jakby liczył szyszki. Bo nie wie, jak zejść ze słów wysokich do spraw przyziemnych. Rozchylili ostatnie paprocie. Polak sprowadza motocykl po śliskim podszyciu. Już jadą, już pędzą, a słonko grzeje im kark. Od wód ruszonych wiatrem ciągnie słonym tatarakiem. Hans przymknie oczy i. . . wokół Pojezierze! Omija umocnienia. Pozdrawia ręką żołnierzy feldgrau maszerujących w stronę Gasthauzu. <br>Podrzuciło ich na mostku. Otworzył oczy. Leniwa struga. Rdza i tłuste kaczeńce. "Zaproszę go do Szubadki na dobry obiad, zakropiony". Na szosie minęły ich trzy autokary z polskimi żołnierzami. Miasteczko. Stanęli na czerwonym świetle. "Honor ojca mi uratował". I nie wiedział, skąd mu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego