Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
widział pan bransoletki? - wołała płaczliwie pulchna, wypudrowana jejmość zatrzymując ojca. Ale zanim ojciec zdążył odpowiedzieć, zwróciła się już z tym samym pytaniem do kogo innego.

- Ludzie powariowali chyba czy co... - zauważył ze spokojem barczysty blondyn w wysokich butach.

Zapłakana siwa pani błagała młodą dziewczynę:

- Maszeńka, doktor jest tam... Maszeńka, kochana... Prędzej... Prędzej...

Ojciec przez cały czas nie odezwał się ani słowem. Teraz, jakby sobie nagle o mnie przypomniał, zapytał:

- Adasiu, nie jesteś głodny?

Ale pytanie to rzucił raczej odruchowo, gdyż po chwili dodał:

- No! To jest chyba początek...

- Nie, nie jestem głodny... - odrzekłem nie rozumiejąc, o co ojcu chodzi.

Szliśmy teraz
widział pan bransoletki? - wołała płaczliwie pulchna, wypudrowana jejmość zatrzymując ojca. Ale zanim ojciec zdążył odpowiedzieć, zwróciła się już z tym samym pytaniem do kogo innego.<br><br>- Ludzie powariowali chyba czy co... - zauważył ze spokojem barczysty blondyn w wysokich butach.<br><br>Zapłakana siwa pani błagała młodą dziewczynę:<br><br>- Maszeńka, doktor jest tam... Maszeńka, kochana... Prędzej... Prędzej...<br><br>Ojciec przez cały czas nie odezwał się ani słowem. Teraz, jakby sobie nagle o mnie przypomniał, zapytał:<br><br>- Adasiu, nie jesteś głodny?<br><br>Ale pytanie to rzucił raczej odruchowo, gdyż po chwili dodał:<br><br>- No! To jest chyba początek...<br><br>- Nie, nie jestem głodny... - odrzekłem nie rozumiejąc, o co ojcu chodzi.<br><br>Szliśmy teraz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego