Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
zastanowić.
- On bez zastanowienia nawet kichnąć nie potrafi.
- Mienie państwowe. Szacunku wymaga.
- No, to jechał go pies. Przepraszam za wyrażenie. Z tego widać, że się nie zgodzi. Jak postawione, tak ma stać. Choćby było głupio i ni priczom.
- Was pewnie za takie gadanie wydalili z Ukrainy, Samowałow.
- Sam się wydaliłem. Proszę, mówcie mi: Grisza. Odkąd poszedłem w świat z rodzinnego chutoru, nikt mi tak nie mówił. Wiecznie: Samowałow.
- Dobrze. Niech będzie Grisza.
- Powtórzcie z łaski swojej.
- Grisza.
- O, właśnie! - uśmiechnął się, jakby go wielkie szczęście spotkało, i przez chwilę wpatrywał się w Jaśkę. - Wasi chłopcy zaprzyjaźnili się z moim Wasylem. Żyją
zastanowić.<br>- On bez zastanowienia nawet kichnąć nie potrafi.<br>- Mienie państwowe. Szacunku wymaga.<br>- No, to jechał go pies. Przepraszam za wyrażenie. Z tego widać, że się nie zgodzi. Jak postawione, tak ma stać. Choćby było głupio i &lt;foreign&gt;ni priczom&lt;/&gt;.<br>- Was pewnie za takie gadanie wydalili z Ukrainy, Samowałow.<br>- Sam się wydaliłem. Proszę, mówcie mi: Grisza. Odkąd poszedłem w świat z rodzinnego chutoru, nikt mi tak nie mówił. Wiecznie: Samowałow.<br>- Dobrze. Niech będzie Grisza.<br>- Powtórzcie z łaski swojej.<br>- Grisza.<br>- O, właśnie! - uśmiechnął się, jakby go wielkie szczęście spotkało, i przez chwilę wpatrywał się w Jaśkę. - Wasi chłopcy zaprzyjaźnili się z moim Wasylem. Żyją
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego