Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
solidnie zbudowany, na właściwą miarę, na ostre zimy docieplony należycie. Tu nie było tanich oszczędności. Dużo przetrzyma, ale czy tę zimę? Jassmont ogrzewał dłonie, patrzył w szparę drzwiczek, na purpurowy ogień. Doskonała instalacja, z ulgą i satysfakcją usłyszał, jak sucho stukają pracujące rury, jak piec się nadyma, dom zaczyna żyć.
Przed południem Jassmont natknął się, właśnie natknął się, wracając z mlekiem od Konstantego, na księdza proboszcza. Proboszcz spóźnił się z wiatykiem do jakiegoś parafianina z wioski Kruk, z tamtej strony szosy. To spotkanie nie było im na rękę. Ksiądz pociągał nosem, mrużył oczy i to on pierwszy zaczął coś, co mogło uchodzić
solidnie zbudowany, na właściwą miarę, na ostre zimy docieplony należycie. Tu nie było tanich oszczędności. Dużo przetrzyma, ale czy tę zimę? Jassmont ogrzewał dłonie, patrzył w szparę drzwiczek, na purpurowy ogień. Doskonała instalacja, z ulgą i satysfakcją usłyszał, jak sucho stukają pracujące rury, jak piec się nadyma, dom zaczyna żyć. <br>Przed południem Jassmont natknął się, właśnie natknął się, wracając z mlekiem od Konstantego, na księdza proboszcza. Proboszcz spóźnił się z wiatykiem do jakiegoś parafianina z wioski Kruk, z tamtej strony szosy. To spotkanie nie było im na rękę. Ksiądz pociągał nosem, mrużył oczy i to on pierwszy zaczął coś, co mogło uchodzić
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego