od wejścia, bojąc się portierów, którzy przepędzali ich, bijąc laskami lub smyczą.<br> Malownicza para karzełków-nędzarzy - tak wtedy myślałaś i szczerze im współczując, sięgałaś do torebki po błyszczącą złotówkę.<br>- Bóg zapłać! Szczęść Boże! - odpowiadali, ukazując spłowiałe, niemal białe dziąsła z brązowoczarną palisadą wygniłych pieńków. - Niech ci Bóg wynagrodzi, zacna panienko.<br>Przedarłaś się do pierwszego rzędu gapiów... Obok ciebie prężył się wąsaty pułkownik-bohater i, jak głosiła międzystolikowa legenda, pogromca czerwonych Azjatów. Z drugiego boku wyczułaś dotykającą cię lubieżnie, a raczej obmacującą dłoń sklerotycznego hrabiego, który tu, w "Adrii", od lat trwonił rodzinny majątek, a także majątki zaprzyjaźnionych z nim kobiet, zalecając