dole drogą polną, ledwo znaczną w darni, szedł mężczyzna z czarną teczką. Spieszył się wyraźnie, przeskakiwał gładkie jak bochny chleba kamienie przyniesione przez powodzie, a gdzieś z tyłu, od strony Górnych Młynów, staczał się tu wysoki dźwięk dzwonu kościelnego.<br>Polek widział wyraźnie, jak nieznajomy mężczyzna przystanął na skraju doliny przed Puszkarnią. Stał tam nieruchomo, patrząc na biały złom opustoszałej papierni.<br>Chłopak zsunął się ze zbocza i z bijącym sercem jął go okrążać szerokim łukiem, chcąc zajść mu drogę od przodu, aby nic nie uronić z tych tajemnych wydarzeń, które tu miały się rozegrać. Kiedy położył się za kopą siana w bezpiecznej