mi się (niechcący) spalić parapet okienny. Zawsze lubiłem smażony móżdżek cielęcy, ale jak się dowiedziałem, że mogę potem zapaść na chorobę szalonych krów, przestałem. Nauka i epidemia szalonych krów pozbawiły mnie dużej przyjemności. W czasach lwowskich lubiłem potrawę, która się nazywała <orig>kaiserszmarn</>. Był to omlet z rodzynkami i poziomkową konfiturą. Pycha! Wydawało mi się, że kiedy zostanę milionerem, to będę to stale jadł. Ale teraz już mi tak na tym nie zależy. Najbardziej lubię siedzieć w spokoju i czytać książki, które cenię. W przeciwieństwie do mojej żony, która zawsze chciała gdzieś jeździć, a to do Norwegii, a to do Paryża, a