ją, z wolna odzyskiwała dobre samopoczucie.<br>A przynajmniej - jakie takie.<br>No, szybciej do domu. Jak najszybciej. Jak już mdleć, to w towarzystwie. Grześ ma, co prawda, pracę do trzeciej, ale w domu są dzieci i zapewne Pulpecja.<br>Weszła do bramy i wyjrzała przez okienko z witrażykiem. Na podwórku nie było Pyzy i Tygryska.<br>Otworzyła drzwi domu, odwiesiła w przedpokoju swoją żółtą pelerynę, z torbą w dłoni wkroczyła do kuchni.<br>Nikogo. Na stole pośród rozmazanych kleksów budyniu leżały dwie łyżki stołowe, przywiązane po wielekroć sznórkiem do metrowych linijek. Gabrysia podniosła jeden z dziwacznych przyrządów, przyjrzała mu się z zastanowieniem, po czym usiadła