ja tobie otworzył. Przed twoim przyjściem długo malowała się, pudrowała i tak dalej, mniej pewnie nawet po to, by ci się podobać, lecz by ukryć ślady ostatnich dni; w każdym razie, gdy zadzwoniłeś do furtki, była jeszcze w łazience.<br>- Otwórz mu! - krzyknęła stamtąd. - I nie zapomnij pocałować w pierścień!<br>Stałeś, Rabbi, przed furtką, z łysiną jeszcze wyższą, niż gdym cię przed dwoma laty widział w Londynie, i miałeś na sobie wykwintny ciemny płaszcz, w którym kołnierz postawiłeś, a przez to skojarzyłeś mi się z ważną osobistością, starającą się zachować incognito, tak przynajmniej mógłby to pokazać reżyser mydlanych oper. Wyciągnąłem rękę, a