to, że ciebie potrzebowała, było właśnie jej słabością. Nawet gdy spotkała tego, którego zapragnęła, nie przestałeś być potrzebny. To była jej z tobą więź i wasza droga do siebie. Spotykały się twoja miłość i Mileny potrzeba rady, opieki, przytulenia, pomocy w napisaniu listu, gdy ręka i myśli odmówiły posłuszeństwa. Jestem Rabbi - tłumaczyłeś sobie - więc radzę, opiekuję się, przytulam, pomagam pisać do Chicago - i brałeś szczęście na każdych warunkach; jak swój paszport - z rąk majora bezpieki - w jedną stronę.<br>MOŚCICKI: Byliśmy bardzo różni; on marzyciel, romantyk, ja - jak to się mówi - mocno, twardo stąpający po ziemi, obrzydliwy groszorób.<br>MILENA: Emigracja uczy twardości