Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 12.04
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
sen to jak niewysłany list. Po przebudzeniu starałem się zinterpretować nadranny koszmarek: to wybitni politycy lewicy Janik i Dyduch spotkali się przed grudniowym spędem SLD.

Śniłem dalej jawę: Muzeum Narodowe. Przewodnik oprowadza wycieczkę:

- Tutaj mamy - wyjaśnia - kolekcję portretów postaci, o których było głośno. Widzimy więc Sobieskiego pod Wiedniem, Kościuszkę pod Racławicami i Pęczaka pod kluczem.

Jest prawem snu, że nie dba o logikę, rzadko bywa stacjonarny, lubi się przemieszczać podróżując na gapę. Poczułem chłód, niewiele pomogło owijanie się kołdrą. To owionął mnie powiew tysiącletniej tolerancji. Zaraz też zobaczyłem malowniczy tłumek, krzyki i pohasływania. Jeden z uczestników zadymy zbierał się do odejścia
sen to jak niewysłany list. Po przebudzeniu starałem się zinterpretować nadranny &lt;orig&gt;koszmarek&lt;/&gt;: to wybitni politycy lewicy Janik i Dyduch spotkali się przed grudniowym spędem SLD.<br><br>Śniłem dalej jawę: Muzeum Narodowe. Przewodnik oprowadza wycieczkę:<br><br>- Tutaj mamy - wyjaśnia - kolekcję portretów postaci, o których było głośno. Widzimy więc Sobieskiego pod Wiedniem, Kościuszkę pod Racławicami i Pęczaka pod kluczem.<br><br>Jest prawem snu, że nie dba o logikę, rzadko bywa stacjonarny, lubi się przemieszczać podróżując na gapę. Poczułem chłód, niewiele pomogło owijanie się kołdrą. To owionął mnie powiew tysiącletniej tolerancji. Zaraz też zobaczyłem malowniczy tłumek, krzyki i &lt;orig&gt;pohasływania&lt;/&gt;. Jeden z uczestników zadymy zbierał się do odejścia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego