Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
do bardzo bliskich krewnych albo serdecznych przyjaciół... - wyjaśniła rzeczowo i zamilkła speszona dramatyzmem zdarzenia, zrozumiała, że to nie jest tylko epizod.
- Możecie się namyślić, ja dzień, dwa mogę poczekać... - Hrehor się podniósł.
- Nie, zbyteczna fatyga, to moje ostatnie słowo - uciął Jassmont, nie wstawał. Szybko podał rękę, niemal wyganiał.
- Jakby jednak...
Róża, czym zaskoczyła obu, podała rękę Hrehorowi, ten ją pocałował, Jassmont udał, że tego nie dostrzega. Śnieg zrudział, spęczniał. Na ścieżkach przebijała czarna wilgoć, zachrypiał ze sterty gnoju kogut. Słońce pławiło się w śniegu. Iskrzyło po drutach i szedł poświst. Przykurzony śnieżnym pyłem, jakby wyszedł z gęstego lasu, kroczył wielki chłop
do bardzo bliskich krewnych albo serdecznych przyjaciół... - wyjaśniła rzeczowo i zamilkła speszona dramatyzmem zdarzenia, zrozumiała, że to nie jest tylko epizod.<br>- Możecie się namyślić, ja dzień, dwa mogę poczekać... - Hrehor się podniósł.<br>- Nie, zbyteczna fatyga, to moje ostatnie słowo - uciął Jassmont, nie wstawał. Szybko podał rękę, niemal wyganiał.<br>- Jakby jednak...<br>Róża, czym zaskoczyła obu, podała rękę Hrehorowi, ten ją pocałował, Jassmont udał, że tego nie dostrzega. Śnieg zrudział, spęczniał. Na ścieżkach przebijała czarna wilgoć, zachrypiał ze sterty gnoju kogut. Słońce pławiło się w śniegu. Iskrzyło po drutach i szedł poświst. Przykurzony śnieżnym pyłem, jakby wyszedł z gęstego lasu, kroczył wielki chłop
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego