aż włosy, których było i tak stanowczo za dużo, spadły jej na twarz. - Nie masz pojęcia - prychnęła odganiająco w ich kierunku, na lewo i prawo - jak ja koszmarnie śpiewam. Pełna rozstrojona orkiestra. Za grosz słuchu. I te, wiesz, możliwości strun i krtani identyczne. A tragedia w tym, że uwielbiam śpiew. Rozumiesz?<br>Rozumiał.<br>- Nie jest może tak źle - spróbował wątło.<br>- Człowieku! - prawie krzyknęła. - Mama mdleje, dziadek wychodzi z domu i, zaręczam ci, że bardzo pospiesznie, babka wychodzi z siebie, pies wyje, tata wpada w szał. Tylko Paweł się nie śmieje... - zakończyła tak cicho, że ledwie dosłyszał.<br>- Masz dużą rodzinę - bąknął.<br>- No! - przyświadczyła