rosy napęczniały, ciemnił pysk nadmiarem śliny,<br>I dmuchawiec kroplą mlecza błyskał w zadrach swej łęciny,<br>A dech łąki wrzał od wrzawy, wrzał i żywcem w słońce dyszał,<br>I nie było tu nikogo, kto by widział, kto by słyszał.<br><br> Gdzież me piersi, Czerwcami gorące?<br> Czemuż nie ma ust moich na łące?<br> Rwać mi kwiaty rękami obiema!<br> Czemuż rąk mych tam na kwiatach nie ma?<br><br>Zabóstwiło się cudacznie pod blekotem na uboczu,<br>A to jakaś mgła dziewczęca chciała dostać warg i oczu,<br>I czuć było, jak boleśnie chce się stworzyć, chce się wcielić,<br>Raz warkoczem się zazłocić, raz piersiami się<br> zabielić -<br>I czuć