triumfu: "Aaa!"<br>Zygmunt od początku ogarniał całość sytuacji: nie puścić do bocznych drzwi, tam spała odpoczywająca nocna zmiana. Jeszcze ciął kulami po pokoju pustoszejącym z żywych, a już szamotał się z paniczną myślą: "Na nie. Tamci się spóźniają." Liczył sekundy, wyobraźnia rzucała obrazy: Już "czarni" siedli na łóżkach, obudzeni strzelaniną. Rzucają się do stojaków. Teraz do drzwi. , A mój magazyn się kończy..."<br>Naraz domkiem szarpnął wybuch: jeden, drugi. - Brawo, Olo! - ryczy Jerzy.<br>Teraz dwa strzały w tamtym pokoju, jeszcze dwa. Drzwi rozwalają się, kopnięte.<br>Na muszce trzech pistoletów staje Olo w rozpiętym płaszczu. Śmieszny, sztywny kapelusz odsunięty z czoła. Robi ruch, jakby