bardzo zadowolony, gdy karty mu sprzyjały, choć stawki były małe i nikt ani się nie wzbogacił, ani nie uszczuplił swego portfela. Raz tylko doszło pomiędzy nim a Zechenterem do sprzeczki, po której obydwaj, obrażeni, przysięgli sobie, że więcej razem nie zasiądą do stolika.<br>Marian miał syna chorego na zespół Dauna. Sądzę, że codzienny kontakt z upośledzonym dzieckiem w dużym stopniu wpływał na jego samopoczucie. Bardzo rzadko można było widzieć uśmiech na jego twarzy, nieczęsto też ulegał wesołości, gdy bawiliśmy się beztrosko i opowiadali sobie najnowsze dowcipy. Unikaliśmy przy nim rozmów o własnych dzieciach, aby nie stwarzać mu okazji do porównań i