Typ tekstu: Książka
Autor: Żukrowski Wojciech
Tytuł: Kamienne tablice
Rok wydania: 1994
Rok powstania: 1966
się, niech zostanie. Nie? Przywiozę za tydzień inny... Aż utrafimy... Nie, ani słowa o pieniądzach. Chodzi o moją małą radość, że pan coś sobie upatrzy. Dobrze? Proszę wyświadczyć mi łaskę - błagał, wyciągając ręce.
Drogę zastąpił mu czokidar, trzymając w poprzek gruby bambus.
- Nie dzisiaj. Nie mam czasu - opędzał się Terey.
- Sir sam siebie krzywdzi... Najlepsze sztuki wybiorą Amerykanie, ale czy oni się znają? A ja się tak cieszyłem. Sab pozwoli rozścielić pod stopy taki w kolorze rdzy, krótko strzyżony, o rozkwitającym wzorze roślinnym, prawdziwy złoty dywan... Specjalnie dla pana odłożyłem.
Między festonami pnączy, rozgarniętych ciemnymi dłońmi, ukazała się sępia głowa kucharza
się, niech zostanie. Nie? Przywiozę za tydzień inny... Aż utrafimy... Nie, ani słowa o pieniądzach. Chodzi o moją małą radość, że pan coś sobie upatrzy. Dobrze? Proszę wyświadczyć mi łaskę - błagał, wyciągając ręce.<br>Drogę zastąpił mu czokidar, trzymając w poprzek gruby bambus.<br>- Nie dzisiaj. Nie mam czasu - opędzał się Terey.<br>- Sir sam siebie krzywdzi... Najlepsze sztuki wybiorą Amerykanie, ale czy oni się znają? A ja się tak cieszyłem. Sab pozwoli rozścielić pod stopy taki w kolorze rdzy, krótko strzyżony, o rozkwitającym wzorze roślinnym, prawdziwy złoty dywan... Specjalnie dla pana odłożyłem.<br>Między festonami pnączy, rozgarniętych ciemnymi dłońmi, ukazała się sępia głowa kucharza
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego