Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
się, że idzie sobie ścieżką, a ta ścieżka tak śliska, że myśli sobie, po co mi iść, kiedy mogę po niej holendrować, byle ostrożnie. I - ślizg na prawej nodze, hen, hen... a teraz na lewej... I tak mu się hojnie łyżwuje na zwykłych podeszwach, że niemal o celu wyprawy zapomniał... Skądże, bo oto wejście do groty. Zahamuje ostro, aż młaką torfową niebo obryzgał! To nic, deszcz niebo umyje. Gdzie tam. Deszcz chwilowo nieobecny, a niebo śmierdzącym bagniskiem zarasta. I tylko on, Hans, wie, skąd rodem to błoto, co wniebowstępuje.
Zagapił się, a tu krzyk. Z jamy bunkra zgraja bachorów. "Ty, pan
się, że idzie sobie ścieżką, a ta ścieżka tak śliska, że myśli sobie, po co mi iść, kiedy mogę po niej holendrować, byle ostrożnie. I - ślizg na prawej nodze, hen, hen... a teraz na lewej... I tak mu się hojnie łyżwuje na zwykłych podeszwach, że niemal o celu wyprawy zapomniał... Skądże, bo oto wejście do groty. Zahamuje ostro, aż młaką torfową niebo obryzgał! To nic, deszcz niebo umyje. Gdzie tam. Deszcz chwilowo nieobecny, a niebo śmierdzącym bagniskiem zarasta. I tylko on, Hans, wie, skąd rodem to błoto, co wniebowstępuje. <br>Zagapił się, a tu krzyk. Z jamy bunkra zgraja bachorów. "Ty, pan
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego