Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
zarazem jakby pobłażliwy.
- Żadnych telefonów. Absolutnie. Póki nie skończę z panami.
Ale zaledwie padło to polecenie, dzwonek. Rozmowa dłuższa. Potem jeszcze jedna i druga. Tak że rozkaz rozkazem, najpewniej tylko przez uprzejmość dla nas, telefony zaś telefonami. Wreszcie chwila spokoju: Lekki skłon głowy w moim kierunku i zapraszający ruch ręki. Skłon i ruch identyczny co u sekretarza, który widać od swojego szefa je przejął. Odchrząknąłem. Maliński już mówił: Moja włoszczyzna nie całkiem doskonała - wyjaśnił, dlaczego zabiera głos on, a nie ja. Był to pretekst. A sama myśl słuszna. Bo ja bym nigdy nie umiał się zdobyć na takie ujęcie, krótkie, bez
zarazem jakby pobłażliwy.<br>- Żadnych telefonów. Absolutnie. Póki nie skończę z panami.<br>Ale zaledwie padło to polecenie, dzwonek. Rozmowa dłuższa. Potem jeszcze jedna i druga. Tak że rozkaz rozkazem, najpewniej tylko przez uprzejmość dla nas, telefony zaś telefonami. Wreszcie chwila spokoju: Lekki skłon głowy w moim kierunku i zapraszający ruch ręki. Skłon i ruch identyczny co u sekretarza, który widać od swojego szefa je przejął. Odchrząknąłem. Maliński już mówił: Moja włoszczyzna nie całkiem doskonała - wyjaśnił, dlaczego zabiera głos on, a nie ja. Był to pretekst. A sama myśl słuszna. Bo ja bym nigdy nie umiał się zdobyć na takie ujęcie, krótkie, bez
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego