Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
ogryzki kiełbasy, paczkę chrupek i sok. Pijemy prosto z kartonu. Nogi nam zmarzły, owijamy się kołdra. Nie możemy się oderwać. Patrzymy, jak samoloty dwa tysiące razy wbijają się w wieżowce na Manhattanie. Patrzymy, jak dwa tysiące razy wieżowce zamieniają się w pył. Dwa tysiące razy patrzymy na uradowane tłumy Palestyńczyków. Skubiemy czerstwy chleb. Żujemy w milczeniu resztki kiełbasy. Sok się już skończył. Chrupiemy chrupki. Chrup. Chrup.
Na dworze robi się szaro. Klocia musi iść do pracy.
- I jak tu dzisiaj dawać dupy? Uśmiecha się blado. - Na szczęście nie będzie ruchu. Wszyscy siedzą przed telewizorami.
Wyznawcy Allacha osiągnęli to, co chcieli. Nawet
ogryzki kiełbasy, paczkę chrupek i sok. Pijemy prosto z kartonu. Nogi nam zmarzły, owijamy się kołdra. Nie możemy się oderwać. Patrzymy, jak samoloty dwa tysiące razy wbijają się w wieżowce na Manhattanie. Patrzymy, jak dwa tysiące razy wieżowce zamieniają się w pył. Dwa tysiące razy patrzymy na uradowane tłumy Palestyńczyków. Skubiemy czerstwy chleb. Żujemy w milczeniu resztki kiełbasy. Sok się już skończył. Chrupiemy chrupki. Chrup. Chrup.<br>Na dworze robi się szaro. Klocia musi iść do pracy.<br>- I jak tu dzisiaj dawać dupy? Uśmiecha się blado. - Na szczęście nie będzie ruchu. Wszyscy siedzą przed telewizorami.<br>Wyznawcy Allacha osiągnęli to, co chcieli. Nawet
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego