pomóc. Pierwsza w lewo, druga w prawo, a potem autobusem do przystanku przed ogrodem zoologicznym.<br>I tak w dobrym humorze, jak starzy znajomi, udaliśmy się z Martą na śniadanie, poprzedzani przez hajduczka Borisa, który oświetlał drogę i ochraniał przed natrętnymi żebrakami, tłoczącymi się, jak zwykle o tej porze, w korytarzu.<br>Śniadanie spożywaliśmy we trójkę z panią Emilią. Próbowałem kontynuować frywolny dyskurs rozpoczęty w bibliotece, ale pod surowym wejrzeniem pani Emilii wnet go zaniechałem. Zresztą, jak dotąd, nie ozwała się do mnie słowem, co w obecnej sytuacji zupełnie dobrze rozumiałem.<br>My jeszcze dogryzaliśmy ostatnie tosty z marmoladą, gdy dziedziczka wstała bez słowa