od uścisku czasu i przestrzeni krainy. Teraz, wracając do dalszej podróży, wloką swój bagaż niechętnie, małostkowo poirytowani jaskrawą rzeczywistością i skłonni do sprzeczek. "Co się pan pcha? Gdzie się panu tak śpieszy? Ja tu stałem pierwszy". Tylko deck-boye wskakują w dzień równie rześko i ochoczo, jak wieczorem <page nr=136> do łóżek. Snu nie było im za wiele ani za mało, wpadają na salę głodni, zdrowi, spragnieni hałasu i ruchu, który dla innych jest tak natrętnym rozproszycielem krążących jeszcze marzeń sennych.<br>Weszła Suzanne, siadła i wpatruje się w drzwi. A ja siedzę za nią z tyłu. Gdy wchodziła, schyliłem się i udawałem, że