Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Teklo...", tak jak po latach, wrzucając solda do fontanny Trevi, szeptałem: "Do widzenia, Italio", w nadziei, że dzięki temu zaklęciu jeszcze ją kiedyś zobaczę.

Pozostali znajomi nie dali o sobie dotąd znaku życia. Nie wiedzieliśmy, co stało się z Żakowiczem, gdzie podział się Winniczenko, jaki los spotkał Frołowa...

W Nowych Sokolnikach zostali tylko Kisłowowie i Warżańscy, a w Wielkich Łukach - Jakubowie i Łyczewscy. Ci ostatni trzymali się zresztą z daleka, i chociaż "czarna sotnia" uspokoiła się już i przycichła, wyraźnie unikali stycznosci z domem Jakubów. Raz tylko przyszedł Jurećzek i przyniósł mojej matce bukiet czeremchy od pani Łyczewskiej. Matka głaszcząc Jureczka
Teklo...", tak jak po latach, wrzucając solda do fontanny Trevi, szeptałem: "Do widzenia, Italio", w nadziei, że dzięki temu zaklęciu jeszcze ją kiedyś zobaczę.<br><br>Pozostali znajomi nie dali o sobie dotąd znaku życia. Nie wiedzieliśmy, co stało się z Żakowiczem, gdzie podział się Winniczenko, jaki los spotkał Frołowa...<br><br>W Nowych Sokolnikach zostali tylko Kisłowowie i Warżańscy, a w Wielkich Łukach - Jakubowie i Łyczewscy. Ci ostatni trzymali się zresztą z daleka, i chociaż "czarna sotnia" uspokoiła się już i przycichła, wyraźnie unikali stycznosci z domem Jakubów. Raz tylko przyszedł Jurećzek i przyniósł mojej matce bukiet czeremchy od pani Łyczewskiej. Matka głaszcząc Jureczka
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego