Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Rzeczpospolita
Nr: 03.16
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
Pod nieobecność lidera autonomii Asłana Abaszydzego prezydent Micheil Saakaszwili, jak złodziej, bez uprzedzenia, wczesnym rankiem z ponadpięćsetosobowym oddziałem uzbrojonych ludzi, z transporterami opancerzonymi przyjechał na granicę administracyjną Adżarii. To oczywiste, że chodziło o przewrót i przejęcie władzy, a nie odwiedzenie autonomicznej republiki, która jest przecież częścią Gruzji, kraju prezydenta Saakaszwilego.
Społeczność Adżarii jest zaniepokojona tym zdarzeniem. Wielu ludzi spontanicznie wyruszyło na granicę, której chce bronić przed zbrojną interwencją. Z godziny na godzinę jest ich coraz więcej. Wszyscy żądają od prezydenta, by obiecał, że nie użyje siły. W przeciwnym razie może dojść do starć. Władze centralne liczyły, że uda się im sprowokować
Pod nieobecność lidera autonomii Asłana Abaszydzego prezydent Micheil Saakaszwili, jak złodziej, bez uprzedzenia, wczesnym rankiem z ponadpięćsetosobowym oddziałem uzbrojonych ludzi, z transporterami opancerzonymi przyjechał na granicę administracyjną Adżarii. To oczywiste, że chodziło o przewrót i przejęcie władzy, a nie odwiedzenie autonomicznej republiki, która jest przecież częścią Gruzji, kraju prezydenta Saakaszwilego.<br>Społeczność Adżarii jest zaniepokojona tym zdarzeniem. Wielu ludzi spontanicznie wyruszyło na granicę, której chce bronić przed zbrojną interwencją. Z godziny na godzinę jest ich coraz więcej. Wszyscy żądają od prezydenta, by obiecał, że nie użyje siły. W przeciwnym razie może dojść do starć. Władze centralne liczyły, że uda się im sprowokować
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego