Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
to czerwony blask, jakim zakrzyczało słońce i przez to napastliwa świetlistość izby, jakby w jasny dzień zaświecił reflektor przeciwlotniczy. Otworzyła usta. Hrehor dla niej nie istniał.
Jassmont nie spieszył się z odpowiedzią. Ten Hrehor przychodzi, niczym przedwczesny święty Mikołaj, z furą prezentów, czy za tym nie kryje się coś pokrętnego? Sprzedać się za furę kradzionego drewna, żyć pod strachem? Przyjdzie granatowy albo żandarm i zapyta o asygnatę. Co wtedy powie, że dostał ot tak, z dobrego serca, od wdzięcznego czytelnika. Hrehorowi chodziła z przejęcia koścista grdyka. Wysunął się, niechlujnie, róg bladoniebieskiej koszuli. Kim on jest, fikuśny sobiepanek, wiejski pastuch, wiecowy krzykacz, kąśliwy
to czerwony blask, jakim zakrzyczało słońce i przez to napastliwa świetlistość izby, jakby w jasny dzień zaświecił reflektor przeciwlotniczy. Otworzyła usta. Hrehor dla niej nie istniał.<br>Jassmont nie spieszył się z odpowiedzią. Ten Hrehor przychodzi, niczym przedwczesny święty Mikołaj, z furą prezentów, czy za tym nie kryje się coś pokrętnego? Sprzedać się za furę kradzionego drewna, żyć pod strachem? Przyjdzie granatowy albo żandarm i zapyta o asygnatę. Co wtedy powie, że dostał ot tak, z dobrego serca, od wdzięcznego czytelnika. Hrehorowi chodziła z przejęcia koścista grdyka. Wysunął się, niechlujnie, róg bladoniebieskiej koszuli. Kim on jest, fikuśny sobiepanek, wiejski pastuch, wiecowy krzykacz, kąśliwy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego