spojrzał na niego chytrze. Machnął ręką. - Jak to w niedzielę... - odparł obojętnie. - Ludzie sobie siedzą przy piwie...<br>- Aha! - mruknął Ambroży i sięgnął ku kwaterce.<br>Przychylił blachę do gęby i pił długo, wprawnie i dokładnie.<br>W sieni rozległy się kroki. Wszedł człowiek ogromnego wzrostu, w krótkim sukiennym kubraku, przepasany szerokim rzemieniem. Stawiał kroki pewnie i prosto, jakoś nie po chłopsku, choć z twarzy, pomarszczonej i ponurej, widziało się - chłop. - Rzucił, nie wiadomo w czyją stronę, niewyraźne pozdrowienie i zmierzał ku drzwiom alkierza. Mrowiec odstawiając blachę wlepił rdzawe, zmrużone ślepska w te drzwi, gdy się na chwilę otwarły.<br>- Patrzcie no! To i Derkacz do