długi nos i wysmarkał potężnie, z odgłosem przypominającym granie pasterskiej trombity.<br> - Nie płosz zwierzyny - warknął Zoltan Chivay. - I gadaj. Co tam przed nami? <br> - Sadyba - wydyszał gnom, wycierając palce w poły swego opatrzonego licznymi kieszeniami kabata. - Na polanie. Chałup trzy, stodoła, parę kleci... Po podwórzu lata pies, a z komina dymi. Strawa się tamój gotuje. Owsianka, i to na mleku.<br> - Ty co, w kuchni byłeś? - zaśmiał się Jaskier. - Do garnków zaglądałeś? Skąd wiesz, że to owsianka?<br> Gnom spojrzał na niego z wyższością, a Zoltan prychnął gniewnie.<br>- Nie obrażaj go, poeto. On wywęszy żarcie na milę. Jeśli mówi, że to owsianka, znaczy owsianka