po długich staraniach posłuchanie u matematyka. Odbyło się ono w "bawialni", do swojej pracowni bowiem geniusz nie wpuszczał nikogo, a gdy dziewczyna służebna zjawiała się w niej w zimowy poranek, aby napalić w piecu, broda zwisała nad nią, pilnie czuwając, aby Kasia na grubych nogach nie zajrzała do jego papierów... Stróżowanie to nie było takie głupie, Kasia bowiem mogła użyć bezcennych tych papierów na podpałkę do pieca.<br>- Mów, chłopcze, o co idzie, byle szybko! - huknął matematyk.<br>- Chciałem zapytać, proszę pana, jak daleko posunął się pan w swojej wielkiej pracy? - zapytał Adaś nieśmiało.<br>Matematyk zmarszczył boskie czoło, podniósł w górę brwi i