Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
wodą kropi...

- Tak, tak - powiedział ojciec. - Żerowanie na ludzkiej ciemnocie... Zupełne średniowiecze...

Wracaliśmy do domu dorożką.

- Ej, barin... - odwrócił się do ojca dorożkarz - na Wielkiej Wasilkowskiej była katastrofa... Tramwaj stoczył się z góry na dół i wpadł na drugi tramwaj... Kupę narodu pozabijało... Dorożką jeździć bezpieczniej... Wio-o, diable przeklęty!

Świsnął batem i dorożka z turkotem potoczyła się po kocich łbach.

Milczeliśmy wszyscy, gdyż od strony placu Sofijewskiego dął mroźny wicher. Ojciec nasunął mi baszłyk na nos. W oczach stanęła mi znowu Polina smagana szpicrutą po twarzy.

Matka uznała, że jestem już dość duży na to, żebym zaczął nabierać ogłady towarzyskiej
wodą kropi...<br><br> - Tak, tak - powiedział ojciec. - Żerowanie na ludzkiej ciemnocie... Zupełne średniowiecze...<br><br>Wracaliśmy do domu dorożką.<br><br>- Ej, barin... - odwrócił się do ojca dorożkarz - na Wielkiej Wasilkowskiej była katastrofa... Tramwaj stoczył się z góry na dół i wpadł na drugi tramwaj... Kupę narodu pozabijało... Dorożką jeździć bezpieczniej... Wio-o, diable przeklęty!<br><br>Świsnął batem i dorożka z turkotem potoczyła się po kocich łbach.<br><br>Milczeliśmy wszyscy, gdyż od strony placu Sofijewskiego dął mroźny wicher. Ojciec nasunął mi baszłyk na nos. W oczach stanęła mi znowu Polina smagana szpicrutą po twarzy.<br><br>Matka uznała, że jestem już dość duży na to, żebym zaczął nabierać ogłady towarzyskiej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego