robiła się coraz gorsza, a ona, opiekunka, coraz bezwzględniejsza.<br>- Jak ty, Józefie, wszystko rozumiesz i wytłumaczysz - powiedziała matka i przerwała sobie krajanie chleba, żeby przyjść i pocałować ojca w czoło.<br>- Najgorzej, jak kobiety nie mają rozumu - mruknęła ciotka Wikcia. - Powiedziałaby dziecku, że tak i tak, pocieszyłaby i wszystko byłoby dobrze.<br>Swoją drogą, nazajutrz, w piątek, była już niewątpliwie ostatnia chwila. Los skarbonki musiał się rozstrzygnąć. Wszystkie dzieci spoglądały na siebie z niepokojem i wyczekiwaniem. Liczono już tylko na spryt i pomysłowość Jerzego. Jeśli on nic nie wymyśli, jeśli winowajca nie skruszy się w ostatniej chwili, wielkie przykrości czekają całą klasę - wielki wstyd