No nareszcie jesteś - krzyknęła radośnie.<br>Szczupła, rudowłosa dziewczyna w sukni zielonkawej, prostej jak tunika, spiętej na jednym ramieniu dużą klamrą z turkusów, szła ku nim, trzymając w rękach wysokie szklanki. Grace bez wahania odebrała jej obie i obdzieliła Istvana.<br>Patrząc na wilgotne, odęte wargi panny młodej, pijącej łapczywie, przechylił szklankę. Szczypiący w gardle smak whisky i banieczek gazu rzeźwił przyjemnie.<br>Życzył jej w myślach szczęścia, jednak innego niż to, które dzisiejszego wieczora zaczynało się weselnym obrzędem, jakoś i siebie w tym szczęściu zawierał, równie niewinnie jak koty, wędrując za smugą słońca, pragną drzemać letnim popołudniem na parapecie. Była w nim leniwa