się, bo myślałam, że te czasy się na zawsze skończyły, kiedy ludzie byli mili dla mnie. Dali mi nowe, duże kamasze, koc, rubaszkę do kolan, konserwy i czekoladę w węzełek. Ofiarowali mi nawet paczkę papierosów i bardzo się dziwili, że nie chcę. Pytali, dokąd zamierzam iść. Powiedziałam, że szukać matki.<br><br>Szłam z węzełkiem główną ulicą Łucka, gdy zobaczyła mnie kobieta z Horochowa, Sonia, która pamiętała mnie z getta. Zabrała mnie do siebie. W Łucku znajdowało się kilkunastu Żydów i wszyscy mieszkali na Pańskiej, w paru domach obok siebie, jak w getcie. Jedna kobieta przeżyła z sześciorgiem dzieci, z których najmłodsza dziewczynka była