Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
wolniej. Nie mogłem się jednak zdecydować na zakończenie tej przechadzki. Ciągle czułem to, że jestem w Rzymie. Że nigdy nie będę do tego stopnia w Rzymie, jak właśnie tego pierwszego wieczoru. Byłem go Pełny. Zmieniał mi się przed oczami, Teraz coraz mocniej i mocniej się świecił, aż zaczynałem, mrużyć powieki. Szokował mnie wprost tym światłem, buchającym z neonów i wystaw sklepowych. Wszedłem w jakąś olbrzymią, szeroką ulicę. Notmalną, to znaczy z chodnikami. Tłoczno na nich było jak na jakiejś manifestacji. To było męczące.
Po godzinie takiej harówki dla nóg i oczu zorientowałem się, gdzie jestem. Jeszcze jeden płac z fontatmą. Przysiadłem
wolniej. Nie mogłem się jednak zdecydować na zakończenie tej przechadzki. Ciągle czułem to, że jestem w Rzymie. Że nigdy nie będę do tego stopnia w Rzymie, jak właśnie tego &lt;page nr=10&gt; pierwszego wieczoru. Byłem go Pełny. Zmieniał mi się przed oczami, Teraz coraz mocniej i mocniej się świecił, aż zaczynałem, mrużyć powieki. Szokował mnie wprost tym światłem, buchającym z neonów i wystaw sklepowych. Wszedłem w jakąś olbrzymią, szeroką ulicę. Notmalną, to znaczy z chodnikami. Tłoczno na nich było jak na jakiejś manifestacji. To było męczące.<br>Po godzinie takiej harówki dla nóg i oczu zorientowałem się, gdzie jestem. Jeszcze jeden płac z fontatmą. Przysiadłem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego