Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
Stefa i Konstanty. Stefa, stara panna, prowadziła dom bratu. W swych dobrych latach ponoć uchodziła za najbrzydszą pannę w okolicy, ale gospodynią była znakomitą. Jan i Róża wyszli przed czwartą, ostatnie słońce dogorywało, posypując złociście miasteczko. Nie chcieli, aby na nich czekano. Domy przez zaciemnienie zdawały się opuszczone, przypominały trumny. Tęgi wigilijny śnieg na płotach i dachach zaparł się jak proszalny dziad, który nie wyjdzie, dopóki nie dostanie datku. Przejechał niemiecki patrol na motocyklu, środkiem ulicy, rozpylając podgrzany, słodkomdły fetor benzyny, oliwy i smaru do konserwacji broni. Śnieg jednocześnie skrzypiał, skwierczał, trzeszczał i szeleścił. Z ust sączyła się gęsta para, wianuszkami
Stefa i Konstanty. Stefa, stara panna, prowadziła dom bratu. W swych dobrych latach ponoć uchodziła za najbrzydszą pannę w okolicy, ale gospodynią była znakomitą. Jan i Róża wyszli przed czwartą, ostatnie słońce dogorywało, posypując złociście miasteczko. Nie chcieli, aby na nich czekano. Domy przez zaciemnienie zdawały się opuszczone, przypominały trumny. Tęgi wigilijny śnieg na płotach i dachach zaparł się jak proszalny dziad, który nie wyjdzie, dopóki nie dostanie datku. Przejechał niemiecki patrol na motocyklu, środkiem ulicy, rozpylając podgrzany, słodkomdły fetor benzyny, oliwy i smaru do konserwacji broni. Śnieg jednocześnie skrzypiał, skwierczał, trzeszczał i szeleścił. Z ust sączyła się gęsta para, wianuszkami
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego