Typ tekstu: Książka
Autor: Dukaj Jacek
Tytuł: Czarne oceany
Rok: 2004
po długiej ciemności, zobaczył to znacznie wyraźniej: zmieniała się rzeźba jej ciała. Puszczone na żywioł obce bionano ryło w jej DNA dzikie ścieżki.
Uniósł do nosa kikut dłoni, wciągnął powietrze. Oczywiście jeszcze nie wyczuwał tego charakterystycznego zapachu zgnilizny, słodkiej zapowiedzi gangreny. Wyskoczył nawet na moment spod MUI, żeby ominąć filtry. Tak czy owak, powinien znaleźć się w szpitalu, i to szybko. Ona również.
Dlaczego ta studzienka? Dokąd właściwie diabeł był ich wiódł?
- Byle dalej od sieci A-V, sir. Wiedziałem, że daleko pan nie zajdzie. Sprawę pogorszyła ta monada. Został tylko właz studzienki metra i wykorzystałem okazję.
- Na górze stoi monada?
- Była tam
po długiej ciemności, zobaczył to znacznie wyraźniej: zmieniała się rzeźba jej ciała. Puszczone na żywioł obce bionano ryło w jej DNA dzikie ścieżki. <br>Uniósł do nosa kikut dłoni, wciągnął powietrze. Oczywiście jeszcze nie wyczuwał tego charakterystycznego zapachu zgnilizny, słodkiej zapowiedzi gangreny. Wyskoczył nawet na moment spod MUI, żeby ominąć filtry. Tak czy owak, powinien znaleźć się w szpitalu, i to szybko. Ona również. <br>Dlaczego ta studzienka? Dokąd właściwie diabeł był ich wiódł? <br>- Byle dalej od sieci A-V, sir. Wiedziałem, że daleko pan nie zajdzie. Sprawę pogorszyła ta monada. Został tylko właz studzienki metra i wykorzystałem okazję. <br>- Na górze stoi monada? <br>- Była tam
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego