Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
zdrowia i pieniędzy. Gdyby pan był moim mężem, nie pozwoliłabym panu palić.
- Może bym i usłuchał - odpowiada pan Walczak melancholijnie.
Zapadło milczenie. Główną aleją od strony bramy suną gromadki ludzi. Jedni przychodzą tu z potrzeby serca, inni z nawyku, jeszcze inni dla spędzenia upalnego dnia wśród zieleni, w cieniu drzew. Tak jak do parku.
- Czas wracać - powiada pani Helena wstając i otrzepując suknię.
Poszli razem, jak zwykle, do przystanku tramwajowego.
- Przyjdź pan w następną niedzielę.
- Przyjdę... Pewnie... Zamówiłem na działkach pelargonie... Wystarczy i dla pani.
Upłynęły znów cztery tygodnie. Liście żółkły i złociły się wczesną jesienną pozłotą. Tu i ówdzie po brzegach
zdrowia i pieniędzy. Gdyby pan był moim mężem, nie pozwoliłabym panu palić.<br>- Może bym i usłuchał - odpowiada pan Walczak melancholijnie.<br>Zapadło milczenie. Główną aleją od strony bramy suną gromadki ludzi. Jedni przychodzą tu z potrzeby serca, inni z nawyku, jeszcze inni dla spędzenia upalnego dnia wśród zieleni, w cieniu drzew. Tak jak do parku.<br>- Czas wracać - powiada pani Helena wstając i otrzepując suknię.<br>Poszli razem, jak zwykle, do przystanku tramwajowego.<br>- Przyjdź pan w następną niedzielę.<br>- Przyjdę... Pewnie... Zamówiłem na działkach pelargonie... Wystarczy i dla pani.<br>Upłynęły znów cztery tygodnie. Liście żółkły i złociły się wczesną jesienną pozłotą. Tu i ówdzie po brzegach
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego