Wódz, który dotąd krążył z daleka,<br>Zbliżył się z garnkiem świeżego mleka<br>I rzekł: "rububry" z niskim pokłonem,<br>Ale że mleko było zielone,<br>Więc pan Soczewka pić nie miał chęci,<br>Tylko do końca film swój nakręcił.<br>Pożegnał grzecznie lud księżycowy,<br>Pogłaskał dzieci, poklepał krowy<br>I na czworakach do wyjścia ruszył.<br><br>Tam zaś, pomimo ogromnej tuszy,<br>Wyciąg linowy zawiózł go spiesznie<br>Z głębi podziemnej wprost na powierzchnię.<br>A na powierzchni znów zaszły zmiany,<br>Albowiem zapadł zmierzch niespodziany<br>I znów nastała zimowa pora.<br>Mróz grubym lodem pokrył jeziora,<br>Na łąki białe upadły śniegi,<br>Drzew oblodzonych stały szeregi<br><br>I w kształt lodowców zaklęte skały