wprost na mknące drzewo wyskoczyła mała dziewczynka. Wszyscy w kawiarni powstawali od stolików, w sali dansingowej jazzband ryczał nie ustając. Chirurg Tamten, uśmiechając się urzędowo, odtrącił gapiów, przemknął szybko między stolikami, chciał już wyjść na ulicę, ale zatrzymał go starszy kelner Piotr .<br><page nr=201><br>- Wszystko się skończyło dobrze, panie doktorze. - Aha - powiedział Tamten i znowu pił koniak. Dziecko leżało na chodniku, nawet nie było przerażone. Ze śmiechem podniosło się na czworaki i wpełzło do sklepu. Dochodziła godzina szósta. Chirurg Tamten wstał i nie bacząc na wichurę, wybiegł z kawiarni.<br>Było chmurno. W mieszkaniu krawca Golda zapalono świece, dzieci jego, Anielka i Boruch, bawiły